Archiwum | Wegetariańskie RSS feed for this section

Niedzielny kurczak a’la Puttanesca

9 Czer

Dzisiejsza niedziela zaczęła się wcześnie, bo o 6.30 rano, gdyż mój pies ma od czasu do czasu fantazję sobie „ot tak” poszczekać ;) Otworzyłam mu więc drzwi na ogródek i wróciłam do łóżka z nadzieją na dalszy sen. Nie minęło 15 minut, kiedy wpadło moje dziecko, żeby się poprzytulać… Po kolejnych 10 minutach doszło do wniosku, że jest idealny czas (?!) na to, żeby pograć w nową grę planszową, którą poprzedniego dnia zakupiła mu Buba… Szukając w sennej głowie jakiegoś ratunku, przypomniałam sobie, że ja z kolei nabyłam film „Różowa Pantera cz. 2”, która to informacja została przyjęta z wielkim aplauzem a chwilę potem – upragnioną ciszą, gdyż dziecię pobiegło włączyć film. Nie na długo jednak, gdyż po 5 minutach wróciło… z oczami kota ze Shreka i słowami „Maaamuś, chodź ze mną pooglądać”…. Ciąg dalszy poranka był bardzo podobny, czyli obejrzałam panterę, robiąc po drodze kakao, czytając jednym okiem książkę, potem …. jeszcze raz obejrzałam ten sam film, grając równolegle w … (tak, tak) grę planszową „Daj gryza”, w której trzeba wieszać tekturowe rybki na wiszącym tekturowym bucie, tak żeby nie spadły (a spadają jak diabli…). I to zagrałam w nią prawie 3 razy. Pod rząd… I zrobiła się godzina 9:45, kiedy mogłam wymknąć się do wanny :) Dalsze zadania przydzieliłam sobie sama tj. m.in. pomalowałam meble ogrodowe, tak że wyglądają teraz jak „funkiel nówka nie śmigane” :) A potem, miałam prawie 3 cudne godziny tylko dla siebie, czyli konie.  Dzisiaj, to też nie była taka prosta sprawa, bo trzeba było zgonić całe to towarzystwo z paddocku, co do zasady niezbyt im się podoba. Musiałam się więc nieźle naganiać a potem wyczyścić umorusaną jak nieboskie stworzenie Nockę przy akompaniamencie wszędobylskich skubiących chrapek jej córki Nutelli. Nie, żebym narzekała :) I w końcu upragniony teren. Uwielbiam tak pędzić przez las :) Kiedy wróciłam, byłam strasznie głodna, zwłaszcza na coś ostrego.  Wygrzebałam, to co miałam w lodówce i przygotowałam swoją wersję spaghetti z sosem Puttanesca z dodatkiem piersi z kurczaka.

DSC_0744Makaron z sosem Puttanesca i grillowaną piersią z kurczaka
Składniki na sos (3-4 osoby): 2 łyżki oliwy, 2 małe cebule, 2 ząbki czosnku, 20 czarnych oliwek. 10 zielonych oliwek z anchois, 2 puszki krojonych pomidorów, 1/2 łyżeczki mielonego chili (albo 2-3 papryczki chili), 10-15 małych kaparów (ze słoika), sól, 1/2 łyżeczki cukru, 1 łyżka posiekanej natki z pietruszki, 1 łyżka (albo więcej :) startego parmezanu lub innego ostrego sera)
Kurczak: 4 pojedyncze piersi z kurczaka, papier do pieczenia, sól, ok 1 łyżeczka chili, mieszanka przypraw do kuchni włoskiej (albo gotowa, albo wymieszaj w równych proporcjach po ok. 1/2 łyżeczki: oregano, bazylię i suszony czosnek).
Makaron taki, jaki lubisz najbardziej. Ja dzisiaj miałam ochotę na „gniazda”.

Rozgrzej oliwę na patelni i zeszklij pokrojoną w kostkę cebulę i posiekany czosnek (średni ogień, żeby się nie przypiekło i pamiętaj mieszaj od czasu do czasu). W tym czasie pokrój na plasterki oliwki i posiekaj kapary, które wrzuć na patelnię po ok. 3-4 minutach. Podsmaż całość jeszcze przez 2-3 minuty i wlej pomidory z puszki. Pozwól, żeby sos pobulgotał sobie z jakieś 3 minuty. Teraz spróbuj i posól, tyle ile potrzebujesz (oliwki i kapary są dość słone, więc może się tak zdarzyć, że będziesz potrzebować raptem szczyptę albo dwie) i dodaj cukier. Zmniejsz ogień do minimum i pozwól, żeby odparowała się część wody tj. ok 5 minut. Sos po nałożeniu na makaron posyp natką z pietruszki i parmezanem. Jeśli nie masz mięsożerców w domu, to jest w zupełności wystarczające jedzonko na obiad.
DSC_0734Teraz czas na kurczaka. Rozbij tłuczkiem każdą pierś (przykryj wcześniej woreczkiem foliowym, żeby się nie przyklejała do tłuczka i nie pryskała dookoła). Papier do pieczenia przetnij tak, żeby po złożeniu na pół, zmieściła się w niego jedna pierś. Każdą pierś posyp solą, chili i pozostałymi przyprawami  – 1 szczypta każdego na 1 stronę kurczaka i zawiń w papier do pieczenia. Rozgrzej patelnię grillową (albo inną z „nieprzywierającym” dnem) i smaż zapakowane kurczę po ok. 3-4 minuty z każdej strony. Po tym czasie pokrój pierś w plastry i serwuj jako dodatek do makaronu z sosem.

A tak na marginesie, to ze zdjęciami dzisiaj też nie było łatwo. Kot polował…

Omlet z truskawkami

3 Czer

W Dzień Dziecka ciężko myślałam o tym, co mam przygotować mojemu kochanemu synkowi na śniadanie. Przypomniałam sobie o omlecie robionym przez moją mamę, który często ratował mnie przed śmiercią głodową w trakcie studiów. Moja lodówka, jak na standardy studenckie, była na szczęście dość bogata, bo zazwyczaj zawierała jajka, mleko i dżem, no a że mieszkałam jeszcze z dwiema dziewczynami – udawało się też czasem wyskrobać nieco mąki. Omlet w tej wersji robiłam od tamtej pory bardzo rzadko, więc przyznam się bez bicia, że zajęło mi chwilę i dwie średnio udane próby, żeby osiągnąć zamierzony efekt.

DSC_0666Omlet z truskawkami
Składniki: 1/2 łyżki masła, 2 jajka, 2 łyżki mąki, szczypta soli, ok 1/2 szklanki mleka; Dodatki „premium” ;): 10 drobno pokrojonych truskawek, syrop klonowy.

Rozdziel żółtka od białek. Do żółtek dodaj mąkę i zmiksuj wlewając powoli mleko – powinno wyjść ciasto o konsystencji ciutkę gęstszej niż ciasto naleśnikowe. Białka ubij ze szczyptą soli na gęstą pianę, którą następnie delikatnie rozmieszaj z ciastem. Rozgrzej patelnię, rozpuść masło i wlej ciasto. Teraz zmniejsz ogień i przykryj całość pokrywką. Chodzi o to, żeby nie spalić spodu a jednocześnie jak najbardziej ściąć wierzch. Trwa to ok 4 minut – zależy od średnicy patelni. I teraz ta najtrudniejsza część, bo trzeba przewrócić omlet na drugą stronę i jeszcze chwilę podpiec tj. ok 2 minut. Powinien wyjść złocisty i puchaty.
DSC_0660Truskawki pokroiłam na drobne kawałeczki, wysypałam na omlet i całość zalałam syropem klonowym, który pysznie wsiąkł w ciasto. Melduję, że omlet znikł w tempie ekspresowym. Precyzyjnie rzecz ujmując – wszystkie trzy omlety znikły w tym tempie :)

Conchiglioni ze szpinakiem

27 Maj

DSC_0569Kompletnie, ale to kompletnie nie miałam pomysłu na dzisiejszy obiad, zwłaszcza że miałam na coś ochotę, ale nie bardzo wiedziałam na co… Oj tam – jestem przekonana, że też tak macie. W każdym bądź razie, wpadłam do „przydomowego” sklepiku i z obłędem w oczach zaczęłam przeglądać nieco pustawe, poniedziałkowe półki w nadziei, że coś mnie natchnie. I wyobraźcie sobie, że natchnęło :) Pudełko z makaronem Conchiglioni No 55 , czyli (mimo nazwy nieco przypominającej znane perfumy) dużymi makaronowymi muszlami. Dokupiłam do niego jeszcze tylko kilka drobiazgów i dumna ze swej zdobyczy, pędem wróciłam do domu. Oto, co upichciłam.

DSC_0554Muszle nadziewane szpinakiem na beszamelu
Nadzienie:  1 łyżka oliwy. 1 łyżka masła, 1 opakowanie mrożonego szpinaku, 1 kostka Fety, 2 ząbki czosnku, opcjonalnie 1 papryczka chili, pieprz i sól do smaku.
Beszamel: 1 czubata łyżka masła, 1 czubata łyżka mąki, ok 1 1/2 szklanki mleka, szczypta gałki muszkatołowej, szczypta soli, szczypta pieprzu.
1 opakowanie makaronu Conchiglioni No 55 ugotowanego al dente (tj. ok 11 minut w osolonej wodzie).

Nastawiłam piekarnik na 180 stopni i zabrałam się za nadzienie. Na patelni rozgrzałam oliwę i rozpuściłam masło. Następnie dodałam szpinak, który mieszałam od czasu do czasu do momentu, kiedy się roztopił i lekko podsmażył. W tym czasie, w miseczce rozdrobniłam fetę, którą dorzuciłam do szpinaku. Całość trzymałam na ogniu tak długo, aż wyparował cały płyn powstały w trakcie gotowania. Mniej więcej w tym czasie dodałam pokrojoną w półplasterki chili i wyciśnięte oba ząbki czosnku, i popieprzyłam. Spróbujcie całości zanim (jeśli) dodacie sól, bo feta sama w sobie jest zazwyczaj bardzo słona i łatwo można przesadzić :) Podgrzałam jeszcze ok 3 minuty i odstawiłam, żeby przestygło.
DSC_0505Czas na beszamel. Z beszamelem walczę od wielu lat, bo niestety jest to humorzaste stworzenie i bardzo lubi się przypalać, zbrylać, albo jedno i drugie. Wypracowałam sobie kilka sposobów, które znacznie zwiększają prawdopodobieństwo zwycięstwa. Po pierwsze, ważne jest to, w czym będziecie robić sos. Najlepiej, żeby był to garnek z nieprzywierającym dnem, a w ogóle najlepiej, żeby to była patelnia. Po drugie, do mieszania wykorzystajcie trzepaczkę (albo widełki od miksera) albo silikonową łopatkę (taką do wyjmowania resztek surowego ciasta z miski) lub drewnianą łychę. Po trzecie, jak najmniejszy ogień. Po czwarte, cały czas mieszać mieszać mieszać. Dobra – do rzeczy. „Na boku” przygotowałam sobie szklankę z mlekiem. W garnku roztopiłam masło i dodałam do niego łyżkę mąki. Mieszałam całość do momentu, kiedy masło zaczęło lekko się złocić i dolałam pomału mniej więcej połowę szklanki mleka, i … dalej mieszałam. Kiedy całość zgęstniała (konsystencja budyniu), dolałam drugą połowę szklanki mleka i mieszałam aż znowu nie zgęstniała. Po dolaniu trzeciej, ostatniej porcji mleka (tj. najlepiej niecałą połowę szklanki), możecie mieć wrażenie, że całość jest nieco za rzadka. Wtedy wystarczy lekko zwiększyć ogień (cały czas mieszając), aż sos zacznie wrzeć i ponownie zgęstnieje. I koniec tj. wyłącznie gaz, prąd, czy inne źródło grzania :) Na tym etapie dodałam szczyptę gałki muszkatołowej. No dobra – powinnam była dać, ale mi się sypnęło nieco więcej, więc musiałam łowić nadmiar, bo inaczej sos zrobiłby się lekko gorzkawy. I jeszcze szczypta soli (nie za dużo – pamiętajcie o słonej fecie).
DSC_0532Jako naczynie do zapiekania wykorzystałam kamionkową formę do tarty, ale może to być jakiekolwiek żaroodporne naczynie. Połową sosu wysmarowałam dno formy. Każdą ugotowaną muszlę wypełniłam farszem (ok 1 łyżeczka na muszlę) i ułożyłam w formie. Drugą połowę sosu rozsmarowałam na wierzchu (też 1 łyżeczka na muszlę). Całość delikatnie przykryłam folią aluminiową i wstawiłam do piekarnika na 15 minut.

Wyszło pyyycha :) Warzywoodporne dziecię pożarło 7 szt., więc chyba mu smakowało :)))

Młoda kapustka z marchewą

10 Maj

Uwielbiam to proste i pyszne danie. Dlatego widok główki młodej kapusty natychmiast mnie skusił do kupna wszystkich niezbędnych składników, z którymi ile sił w kołach popędziłam do domu…

Młoda kapusta z marchewką
Składniki (3-4 osoby): 1 główka młodej kapusty, 1 1/2 pęczka młodej marchewki, 2/3 pęczka koperku, 2 łyżki masła, ok 1/4 kubeczka wody, 2-3 łyżeczki soli, pieprz, 1/2 łyżeczki cukru.

DSC_0422Potrzebny jest duży garnek  – niestety głównie w trakcie pierwszej fazy gotowania, bo kapusta bardzo traci na objętości. No więc w tym garnku, na wolnym ogniu rozpuściłam 1 łyżkę masła i wrzuciłam pokrojoną w plasterki marchewkę. W czasie, kiedy marchewa lekko się podgrzewała, pokroiłam kapustę. Pozbyłam się kiepskich zewnętrznych liści i przekroiłam ją na pół. Wycięłam twardy rdzeń, którego ze smakiem schrupał Ben. Każdą połówkę pokroiłam najpierw wzdłuż na ok 5 części i potem w poprzek w średniej wielkości kostkę. Dorzuciłam do garnka, podlałam lekko wodą i zwiększyłam ogień. Dodałam 1,5 łyżeczki soli. Po około 10 minutach i częstym mieszaniu, zmniejszyłam ogień i przykryłam garnek pokrywką, żeby kapusta się poddusiła przez ok 15-20 minut. Nauczona złymi doświadczeniami, pamiętałam o regularnym mieszaniu, żeby mi się przypadkiem to cudo nie przypaliło. W międzyczasie, posiekałam koperek i pod koniec duszenia dorzuciłam do garnka razem z drugą łyżką masła. Dosoliłam do smaku, popieprzyłam, dodałam cukier i jeszcze chwilę potrzymałam na ogniu. Oj dooobre to było :)

Tarta ze szpinakiem

9 Maj

W poniedziałek zrobiłam zakupy warzywne na ryneczku i kupiłam cudny świeży młody szpinak. Niestety nie udało mi się go tego dnia wykorzystać, więc we wtorek wracałam do domu z silnym postanowieniem, że koniecznie coś muszę z tym szpinakiem zrobić. Padło na tartę. No dobra, ale co do tego szpinaku? Przegląd lodówki zadecydował o wyborze dodatków tj. koziego twarożku i suszonych pomidorów, do których fantazja własna dorzuciła kilka suszonych fig ;)

DSC_0411Tarta ze szpinakiem
Składniki na ciasto (średnica ok 25 cm): 1 1/4 mąki, 1/4 łyżeczki soli, 120 g zimnego masła, pokrojonego w drobną kostkę, 3-4 łyżki lodowato zimnej wody.
Zawartość: ok 300 g świeżego szpinaku, 8 suszonych pomidorów, 1 ząbek czosnku, 2 opakowania koziego twarożku, 5 suszonych fig, 1 łyżka masła, 2 jajka, 4 łyżki śmietany 12%.

Zaczęłam od ciasta. Do miski wsypałam mąkę, sól i kostki masła. Wszystko roztarłam palcami do konsystencji kaszy. Potem wlałam tyle wody, aby składniki się połączyły tj. wszystkie 4 łyżki. Krótko wygniatałam – chodzi o to, żeby ciasto było gładkie i się nie kleiło. Z ciasta uformowałam kulę, zawinęłam w kawałek papieru do pieczenia i wrzuciłam na 30 min do lodówki. Nastawiłam piekarnik na 200 stopni.
Ciasto po wyjęciu z lodówki wyjątkowo postanowiłam rozwałkować (ha :) – udało mi się). Placek po rozwałkowaniu powinien mieć większą średnicę od średnicy formy tj. mieć ok 30 cm i grubość ok 3 mm. Formę na tartę posmarowałam masłem. Rozwałkowane ciasto nawinęłam na wałek, koniec ciasta położyłam na krawędzi formy i rozwijałam je pomału, aż znalazło się w formie. Potem odcięłam wystające poza formę kawałki i podziurawiłam widelcem ciacho na dnie. Następnie przykryłam je kawałkiem pergaminu i przysypałam fasolą – chodzi o to, żeby ciasto się nie wybrzuszało podczas pieczenia.
Kolejny etap, to podpiekanie spodu na tartę. Ciasto powinno wylądować w nagrzanym piekarniku na ok 8-10 minut tj. do momentu, kiedy zacznie odstawać od ścianek formy. Po tym czasie, podpieczony spód (oczywiście po zdjęciu pergaminu z fasolą) jest gotowy na szpinakowe wnętrze.

Zrobiłam je tak. Szpinak dobrze umyłam, odsączyłam z wody i porwałam na drobniejsze kawałki. Rozgrzałam patelnię, rozpuściłam masło i wrzuciłam szpinak (zawsze mnie rozczarowuje, jak bardzo przy takich manewrach szpinak traci na objętości). Po ok 5 minutach (mieszając szpinak od czasu do czasu) dorzuciłam do niego pokrojone w paseczki pomidory i pozwoliłam, żeby całość nieco się podsmażyła tj. kolejne 3 minuty, dosoliłam do smaku. Potem dołożyłam serek kozi oraz wyciśnięty ząbek czosnku i jeszcze chwilę potrzymałam na ogniu. Jajka wbiłam do miseczki i rozbełtałam ze śmietaną, szczyptą soli i pieprzem. Szpinakową masę położyłam na spód tarty, wyrównałam i zalałam jajkami ze śmietaną. Całość wylądowała w piekarniku na ok 25 minut tj. do momentu, kiedy wierzch się przyrumienił.