Archiwum | Ciasta RSS feed for this section

Ciasto marchewkowe

19 Czer

To jest jedno z moich ulubionych ciast. Robię je od wielu lat z różnych większych i mniejszych okazji oraz całkowicie bez okazji, czyli kiedy tylko mam ochotę – bo jest przepyszne i mega proste. Przepis pochodzi z jednej z moich ulubionych książek kucharskich i jest autorstwa Marty Gessler.

DSC_0895Ciasto marchewkowe
Składniki: 1 i 1/4 szklanki oleju słonecznikowego, 4 jaja, 2 szklanki drobno utartej marchewki, 2 szklanki mąki, 1 1/2 szklanki cukru (uczciwie informuję, że w oryginalnym przepisie są 2 szklanki), 2 łyżeczki proszku do pieczenia, 2 łyżeczki cynamonu, 2 łyżeczki sody, szczypta soli, (możesz też dodać rodzynki i/lub orzechy, ale rzadko korzystam z tej opcji, chociaż kilkakrotnie użyłam posiekanych orzechów laskowych, które nadały ciastu pyszny aromat Nutelli :)
Polewa: 2 czubate łyżki kakao, 8 łyżeczek cukru (opuść, jeśli masz pod ręką wyłącznie kakao z cukrem), 2 łyżeczki masła, 4 łyżeczki zimnej wody.

Rozgrzej piekarnik do 180 stopni. Zetrzyj marchewkę. Jaja utrzyj mikserem z cukrem na puszysty kogel-mogel. Następnie stopniowo dodawaj mąkę i olej oraz proszek do pieczenia, sodę, sól i cynamon. Na końcu dodaj marchewkę (i jeśli masz ochotę – orzechy i/lub rodzynki) i całość wymieszaj łyżką. Wlej do dość sporej blachy (takiej do placków z owocami) i piecz ok 40 minut. Na końcu koniecznie sprawdź patyczkiem (wykałaczką), czy się upiekło – jeśli nie (po wyjęciu patyczek jest oblepiony ciastem), to wydłuż czas pieczenia o ok 10 minut.
Pod koniec pieczenia przygotuj polewę, tj. połącz w garnuszku wszystkie składniki i gotuj na bardzo małym ogniu, aż się rozpuści cukier. Zgodnie z przepisem, ciasto powinno się posmarować polewą, kiedy już będzie zimne. Ale ja jestem zbyt niecierpliwa – smaruję zaraz po wyjęciu z pieca, zwłaszcza że wtedy polewa pysznie wsiąka w wierzchnią warstwę. Poza tym, kto by chciał czekać aż ciacho będzie zimne, kiedy można je zjeść natychmiast, właśnie kiedy jest jeszcze gorące, z gałką lodów waniliowych :)

Ciasto z rabarbarem

7 Czer

Kiedy rano wpadłam do pracy, na moim biurku pyszniły się dwa rabarbarowe smakołyki: puchate ciasto i chrupiąca francuska kopertka. Urodziny Juśki :) Nie wiem, jak Wy, ale ja bardzo lubię rabarbar. Kojarzy mi się z dzieciństwem i słonecznym latem, kiedy siadałam z innymi dzieciakami na trawiastej górce obok mojego domu i wszyscy zgodnie chrupaliśmy maczane w cukrze kwaskowate łodyżki. Nie wiem czemu, ale ani mama ani babcia nie robiły ciast z rabarbarem. Może dlatego, że babcia miała na ogródku tyle innego owocowego dobra do wykorzystania (jabłka, gruszki, dwa rodzaje śliwek, wiśnie, agrest, poziomki, truskawki, porzeczki…), że na kupny rabarbar zwyczajnie nie było czasu :)
Ciacho z rabarbarem zrobiła Juśki mama, a kopertkę sama Juśka. Jedno i drugie było przepyszne. Na pierwszy rzut podzielę się z Wami przepisem na ciasto, bo ten udało mi się dzisiaj wyżebrać od Juśki a raczej od jej mamy i samodzielnie, choć z przygodami, przygotować.

DSC_0720Ciasto z rabarbarem
Składniki (cytuję oryginalny przepis:)

Ciasto

4 jaja; 45 dkg mąki; ¾ szklanki cukru (ok 20dkg); 2 łyżeczki proszku do pieczenia; 15 dkg masła; 2-3 łyżki gęstego jogurtu; kilka kropli olejku zapachowego, jaki lubisz (w mamy cieście był cytrynowy); szczypta soli.

Mama miksuje nie spiralami tylko tym do ubijania piany

Masło z cukrem miksujemy dodajemy jaja a na nie szczyptę soli (podobno jaja są wtedy żółciejsze) -> Miksuje, dodaje mąkę, proszek, jogurt, miksuje. Ma być bardzo gęste lejące ciasto.

Kruszonka
Masło klarowane i masło zwykłe tak ok 7dkg; 3-4 łyżki mąki; 3-4 łyżki cukru.

Ciasto na taką prostokątną blachę potem owoce, na to kruszon. Piekła to w 160-170 stopniach przez ok 50 min.

Czasem wychodzi lepiej czasem gorzej.”

Uzbrojona w powyższy przepis, zabrałam się do roboty. Pierwszym problemem okazał się być sam rabarbar – no bo po pierwsze, ile tego (jakoś łatwiej jest na oko ocenić potrzebną ilość jabłek, truskawek czy innych „okrągłych” owoców) a po drugie, jak tu się za niego zabrać. Wsparłam się wujkiem Google, który podpowiedział mi, że mam wykorzystać 5 łodyg rabarbaru, obrać je, pokroić, wrzucić do miski, zasypać łyżką cukru i odstawić. Tak też uczyniłam. Następnie działałam zgodnie z przepisem, tyle że w obliczu braku miksera (który spaliłam 2 miesiące temu i nadal się nie dorobiłam nowego), postanowiłam sprawdzić, czy blender działa podobnie. Otóż nie działa. Na szczęście pomógł chociaż w części dotyczącej masła, cukru i jajek, ale poddał się na etapie mąki i jogurtu. Ale za to tutaj pomogła mi taka pałka miksująca (nie wiem, jaka jest profesjonalna nazwa tego urządzenia – ale wiecie, takie coś do miksowania zup).  Do przepisu wprowadziłam dwie modyfikacje – pierwsza, to cukier waniliowy (1 łyżka) zamiast olejku zapachowego; druga – do kruszonki użyłam zwykłego masła. Trzecia zmiana była raczej „sprzętowa”, bo zamiast prostokątnej blaszki, użyłam dużej, okrągłej tortownicy. Wydaje mi się jednak, że blaszka jest lepszym rozwiązaniem, bo ciasta jest więcej…
Wyszło bardzo dobrze :)

P.S. Jusia – wszystkiego naj… dla Cię :) :*

Truskawy pod kruszonką

3 Maj

Ten deser, bo trudno go nazwać ciastem, jest kwintesencją lata. Jest boski, robi się go szybko i bardzo prosto. Wrzucam do niego albo świeże truskawy (w sezonie) albo mrożone (zimą). No i nigdy nie martwię się talerzykami, bo zawsze kończy się na tym, że wszyscy siadamy wokół tego jeszcze ciepłego truskawkowego cudeńka i wyżeramy je łyżeczkami bezpośrednio z formy :)

DSC_0155Truskawki pod kruszonką
Składniki: okrągła forma do pieczenia ok 21 cm, 500 g truskawek, 50 g drobnego cukru, 25 g mielonych migdałów, 1 łyżka cukru waniliowego; kruszonka: 110 g mąki pszennej, 1 łyżeczka proszku do pieczenia, 75 g zimnego masła pokrojonego w mniejsze kawałki, 100 g migdałów w płatkach, 75 g cukru demerara.

Na samym początku przyznam się do dwóch spraw. Pierwsza – przepis z lekką modyfikacją jest oczywiście Nigelli Lawson. Druga – mam nieco większą średnicę formy, więc truskawek też wrzucam więcej :) Resztę zostawiam, jak w oryginalnym przepisie i wychodzi super.
Zaczynam od nastawienia piekarnika na 200 stopni. Truskawki równomiernie rozkładam na dnie formy. Wsypuję do nich cukier i migdały, i lekko mieszam rękoma, żeby wszystkie składniki się ze sobą połączyły. Czas na kruszonkę. Do miski wsypuję mąkę i proszek do pieczenia, które rozcieram palcami z masłem do konsystencji płatków owsianych a następnie widelcem wgniatam cukier i migdały w płatkach. Wsypuję całość na truskawki i lekko rozkładam dłonią, żeby powstała w miarę równa warstwa. Piekę przez 30 minut aż całość się zezłoci a na brzegach będzie widać pyszny różowy bulgoczący sos.

Modyfikacje :)

Kiedyś nie miałam migdałów i wykorzystałam orzechy laskowe. Te, które powędrowały do środka – zmiksowałam. Natomiast do kruszonki – tylko utłukłam. Oj doobre to było. Uwielbiam prażone orzechy laskowe – chyba bardziej niż migdały.

Ostatnio zaś, skusiły mnie jagody, które połączyłam z bardzo cieniutko pokrojonym jabłuchem i oprócz składników z głównego przepisu, do środka dodałam jeszcze łyżeczkę cynamonu. Oj też pyszne to było. Różnica jest taka, że wersja z truskawami jest lepsza na ciepło a wersja jagodowa na zimno :) A latem spróbuję zrobić jeszcze wersję wiśniową i wersję malinową….. Już się nie mogę doczekać, co z tego wyjdzie :)

Muffiny z czekoladą na dobry początek tygodnia

15 Kwi

Wczoraj przyszła wiosna. Taka najprawdziwsza – ze słońcem, ciepełkiem, pierwszym grillem i rozpoczęciem sezonu na moto. Po takim dniu naprawdę straszliwie trudno jest przyjąć do wiadomości, że nadszedł poniedziałek. Dzień mijał a ja miałam w perspektywie dotrzymanie złożonej w sobotę obietnicy, czyli podarowanie pewnemu małemu głodomorowi jego ulubionej bananowej babeczki.

agamousyblog.comMuffiny z bananami i czekoladą
3 dojrzałe banany, 125 ml oleju roślinnego, 2 jajka, 250 g mąki, 100g cukru, 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej, 1 łyżeczka proszku do pieczenia, 150 g czekolady z orzechami laskowymi (najlepiej takiej z okienkiem).

Od razu zaznaczę, że przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson „Nigella Ekspresowo” z małą modyfikacją w postaci dodatku czekolady z orzechami.
Muffiny są najprostsze na świecie. Są dwie zasady. Pierwsza – suche i mokre składniki miesza się oddzielnie, i dopiero na końcu łączy. Druga – nie należy mieszać zbyt dokładnie tj. grudki są mile widziane, bo inaczej muffiny robią się zbite i ciężkie. Dobra – do roboty.
DSC_1911Piekarnik nastaw na 200 stopni i wyłóż formę do muffinów 12 papierowymi foremkami. Następnie, rozgnieć banany widelcem na gładką masę. Potem posiekaj, albo zmiksuj czekoladę – tylko nie za drobno (wg mnie grubsze kawałki są lepsze :p). Wlej olej do dzbanka albo wyższego pojemnika i ubij z jajkami. Do większej miski wsyp mąkę, cukier, proszek do pieczenia i sodę – wymieszaj i dolej olejowe jaja i banany oraz na końcu dodaj czekoladę. Znowu wymieszaj. Nałóż taką samą ilość ciasta do foremek – mniej więcej duża czubata łyżka ciasta na jedną foremkę. Piecz 20 minut. I już :)
Właśnie z podwórka wrócił niebotycznie umorusany ciasteczkowy potwór i pożarł cieplutką jeszcze babeczkę w towarzystwie kubeczka zzzimnego mleka. Wiem, wiem – gardło go będzie bolało, po ciepłym cieście boli brzuszek i inne takie. Ale co tam… Raz się żyje ;)

Szarlotka. Jabłecznik. Placek z jabłkami.

9 Kwi

DSC_0217Czy zamawialiście kiedyś jabłecznik na deser w restauracji albo kawiarni? Ja tak. Wielokrotnie. I z ręką na sercu mogę przysiąc, że tylko w jednym miejscu, JEDNYM, zjadłam ze smakiem calutkie ciacho, a nie same lody, czy sos waniliowy, z którym zostało ono podane.  Kompletnie nie potrafię zrozumieć, dlaczego nadzienie zazwyczaj stanowi kleikową breję tj. kilka jabłek z dodatkiem frużeliny, czy innego spoiwa, a ciasto jest konsystencji piaskowo błotnej o lekko gorzkim posmaku. I prawdę powiedziawszy już sama nie wiem, czy podgrzanie takiego „jabłecznika” jest dla niego kołem ratunkowym, czy gwoździem do trumny.

Będąc pod wrażeniem kolejnej nieudanej restauracyjnej degustacji postanowiłam upiec mój ukochany jabłecznik. Od razu zastrzegam, że wiem i szanuję fakt, że każda rodzina ma swoją szarlotkę i wcale nie twierdzę, że moja jest lepsza – ale ponieważ jest w mojej rodzinie od kilkudziesięciu lat, to z honorami zajęła pozycję nr 1 na mojej ciachowej liście, jako że ściśle wiąże się z moim dzieciństwem i wszystkimi słodko-gorzkimi wspomnieniami z tego okresu.

Przepis:
40 dag mąki, 20 dag masła, 10-12 dag cukru, 1 jajko, 1-2 łyżki jogurtu naturalnego typu greckiego (albo śmietany – zgodnie z książkowym przepisem), 1 opakowanie cukru waniliowego, szczypta soli, 8 średnich jabłek, 1/3 szklanki wody, 2 łyżeczki cynamonu.

Jabłka należy umyć, obrać, podzielić na cząstki i każdą z nich na plasterki. I wszystko wrzucić do garnka postawionego na małym ogniu. Zalać wodą, posolić (tak, tak  – to nie pomyłka – sól wyciąga słodycz owoców) i niech się pyrli do momentu, kiedy jabłucha zmiękną. W razie potrzeby (swąd przypalanych jabłek) należy delikatnie podlać wodę. Pod koniec dodajcie z 2 łyżeczki cukru waniliowego i cynamon, i zostawcie na ok 5 minut na ogniu a potem ostudźcie.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Do mąki należy dodać pokrojone w kawałki masło, cukier i resztę cukru waniliowego, posiekać starannie nożem, a następnie dodać jajo i jogurt, znowu połączyć przy pomocy noża (czyli posiekać), a następnie szybko zagnieść ręką. Ciasto włożyć do miseczki, albo owinąć papierem do pieczenia i włożyć do lodówki na co najmniej 30 min. W czasie kiedy się chłodzi, rozgrzejcie piekarnik na 200 stopni z termoobiegiem albo 220 góra i dół.

Formę do tarty, a jeśli nie macie, to np. tortownicę, wysmarujcie masłem. I teraz ta trudniejsza część – 2/3 ciasta możecie rozwałkować (ale wg mnie wałkowanie kruchego ciasta jest kosmicznie wkurzające, bo klei się straszliwie  – nawet jeśli macie silikonowy wałek) albo położyć na dno formy i pięścią rozgniatać do potrzebnej wielkości (pamiętajcie żeby ciasto wlazło na ścianki). Nakłujcie widelcem powierzchnię ciasta i włóżcie do rozgrzanego piekarnika na ok 10-12 min (ciasto powinno nabrać lekko złocistego koloru). Po wyjęciu z piekarnika, nałóżcie na ciasto jabłka i znowu ta trudna część tj. zabawa z ciastem. Albo rozwałkowujecie, albo kroicie nożem na plasterki i każdy z nich, po lekkim spłaszczeniu w rękach kładźcie obok siebie na jabłkach. I znowu do pieca na ok 20 minut – do momentu kiedy ciasto się zezłoci. Na końcu możecie posypać cukrem pudrem. I nie czekajcie za długo – wcinajcie póki ciepłe.